Artur
Wabik
("Projektor"
6/2015)
Smutny
los scenarzysty
Co się
z nami dzieje, kiedy zostajemy rodzicami? Mierzymy się na nowo z
podwalinami świata, w którym żyjemy. Z zasadami, do których tak
przywykliśmy, że wydają nam się niekwestionowane. Tymczasem
dziecko kwestionuje wszystko; negocjuje ze światem każdą,
najmniejsza nawet prawidłowość.
„Robaczki”
Dominika Szcześniaka to przede wszystkim komiks o ojcostwie. A
także towarzyszących mu radościach, wątpliwościach i lękach. Próba
wytłumaczenia dziecku złożoności świata musi, prędzej czy później,
zetrzeć się z pytaniem o jego sens. Z tej perspektywy nawet nam,
dorosłym wydaje się on być pełen sprzeczności i niekonsekwencji.
Co zaś najbardziej zaskakuje autora – w udzielaniu dziecku prawidłowych
odpowiedzi najbardziej przeszkadzają inni dorośli. Myślałem, że
robimy to razem – mówi z wyrzutem do spotkanej w parku obcej
kobiety – Rodzicujemy dzieciom. Wychowujemy je.
Część
historyjek zebranych w „Robaczkach” pierwotnie ukazywała się w
odcinkach, jako komiks internetowy pt. „Hej, Misiek!”, realizowany
w ramach stypendium artystycznego Prezydenta Miasta Lublina. Uzupełnione
zostały one fragmentami, w których narrator zwraca się bezpośrednio
do czytelnika. W stylizowanych na stand up comedy przerywnikach
Szcześniak analizuje smutny los scenarzysty komiksowego, wyznaje
swoje uzależnienie od pisania, krytykuje krytyków – za brak
obiektywizmu, warsztatu i pazerność na gratisy. Następnie dostaje
się całemu środowisku, któremu zarzuca – skądinąd najzupełniej
słusznie – zakłamanie i brak odwagi cywilnej poza Internetem.
Pomimo
tych zarzutów autor chętnie portretuje swoich kolegów po fachu –
w komiksie pojawiają się m.in. Rustecki, Gedeon, Śledziu, Jaszczu
czy Skutnik. Pomiędzy epizodami Szcześniak po prostu szkicuje bawiącego
się Miśka. Ostatnie 40 stron to nieco hermetyczna wycieczka w podświadomość
autora, w głąb jego procesów twórczych – sekcja dla
wtajemniczonych, która ujmuje całości pewnego uniwersalizmu.
Na
tym tle bardzo ciekawie wypadają rozważania o dostępie do
informacji, świadomym wypieraniu niewygodnych dla nas treści w
Internecie. W tym fragmencie Szcześniak mówi o czymś, na co wiele
osób w ogóle nie ma odwagi.
W całości
ponad 150-stronicowy komiks sprawia wrażenie ulepionego. Z
mocniejszych i słabszych epizodów. Mocniejsze to w moim odczuciu te,
które dotyczą bezpośrednio ojcostwa. Konwencja graficzna na pewno
nie wszystkim przypadnie do gustu, ale nawet krytykom ciężko będzie
odmówić Szcześniakowi sprawności w oddawaniu emocji. Autentyczni
bohaterowie nie utracili w tym – autobiograficznym przecież –
komiksie swojej autentyczności. I to jest chyba najważniejsze.
Dominik
Szcześniak (scenariusz i rysunki), Robaczki, s. 160, Prószyński
i S-ka – Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2015.
|